W ostatnim wpisie poruszyłam temat tego, że prawie połowa finansowania programu 500+ przypada na realizację tego przedsięwzięcia. Większość tych funduszy to nowe miejsca pracy lub ogólnie pensje pracowników obsługujących cały system. Miałam wątpliwości czy to na pewno dobrze.
Mogłoby się wydawać, że nowe miejsca pracy czy ogólnie zwiększone zapotrzebowanie na pracę stworzone przez rząd to dobre zjawisko. Przecież ekonomiści mówią, że z pracy jest wzrost gospodarczy i ogólnie dobrobyt. Tak, to wszystko prawda, ale…
W dużej mierze ekonomiści mają na myśli pracę, która coś tworzy, mnoży, zwiększa produkcję. PKB, to produkt krajowy brutto, jeden z mierników wzrostu gospodarczego. Uczepiłam się słowa produkt, ponieważ w pracy w dużej mierze chodzi o tworzenie nowych dóbr lub usług, które poprawiają nasz byt, tworzą kolejne korzyści.
Czy urzędnicy są potrzebni?
Oczywiście, że są. Tyle, że powinno być ich jak najmniej. Może to kontrowersyjne, ale już tłumaczę dlaczego. Praca urzędników jest niezbędna do prawidłowo funkcjonującego państwa, jednak nie tworzy bezpośrednio PKB. W komunizmie każdy miał pracę i to wydawało się dobre. Szybko jednak okazało się, że to nie ma sensu, ponieważ sam fakt bycia w pracy nie gwarantuje produkcji.
Pojawiły się hasła „Czy się stoi, czy się leży, to wypłata się należy”. Motywacja do pracy była niska, ponieważ płaca i praca były gwarantowane. To skutkowało szeregiem, jak w dominie, negatywnych skutków. Nie będziemy się tym zajmować dzisiaj, ale myślę, że czujecie o co chodzi.
W kapitalizmie praca nie jest gwarantowana przez państwo, jest regulowana przez rynek. Jednak przez to ma określoną wartość. Dopiero od niedawna w Polsce mamy tzw. rynek pracownika, czyli jak ktoś chce pracować to raczej znajdzie tę pracę. Jest to założenie uogólnione i dla jednostek na pewno krzywdzące, ale mówimy tutaj o makroekonomii, czyli sytuacji całego państwa. Chcemy, żeby bezrobocie było niskie, czyli zapotrzebowanie na pracę było większe niż ilość pracowników. Wtedy to pracodawca musi zachęcić pracownika do zostania w danej firmie, czyli np. ponoszą się pensje, pojawiają dodatkowe korzyści. Pracodawca robi wiele, żeby zatrzymać pracownika, ponieważ jego praca ma wartość.
Niskie bezrobocie – czy to prawda?
Obecnie faktycznie bezrobocie jest niskie. Sukcesywnie spadało od mniej więcej 2016 roku. (źródło) Na pewno zauważyliście, że faktycznie na przestrzeni ostatnich 5 lat wiele się pozmieniało. Czy to zasługa obecnej władzy, to temat na inny wpis. Jednak zaznaczę: nie sądzę, ponieważ realizują bardziej postulaty socjalistyczne, które nie zachęcają do pracy.
Warto sobie zadać pytanie jak to jest, że bezrobocie jest tak małe, a jednocześnie tylko 42% społeczeństwa pracuje. Definicja ludzi pracujących też daje wiele do myślenia (źródło). Pracujący według tej definicji to także osoby w wieku co najmniej 15 lat, które w ciągu ostatniego tygodnia co najmniej godzinę pomagały rodzinie w gospodarstwie rolnym. Kiedyś to były 4 godziny, coś musiało się zmienić także w definicji.
Bezrobotni to ludzie zarejestrowani w urzędzie pracy i aktywnie szukający jej. Od 2018 roku nie trzeba już rejestrować się w urzędzie pracy, aby móc skorzystać z wizyty u lekarza pierwszego kontaktu. Wcześniej, aby nie ponosić kosztów za taką wizytę, należało być ubezpieczonym. Obecnie NFZ nie dochodzi roszczeń z tego tytułu. Osoby nie pracujące lub pracujące na czarno nie mają potrzeby rejestracji w urzędzie pracy tylko z tego powodu. To powoduje pewną lukę w statystykach. Nie wiemy ile jest osób, które nie pracują, nie szukają pracy, ale też nie identyfikują się jako bierne zawodowo, bo np. pracują na czarno. Do niedawna ludzi pracujących na czarno mogło przybywać, ponieważ Program 500 plus obejmował tylko rodziny, w których dochód na osobę był odpowiednio niski. Ukrycie dochodów lub rezygnacja z pracy powodowała „łapanie się” w widełki, aby właśnie te 500 złotych na dziecko dostać. Zatem pojawia się wniosek:
Programy socjalne mogą zniechęcać do pracy.
Tak jak pisałam w poprzednim wpisie na ten temat – wiele kobiet zrezygnowało z pracy po wprowadzeniu Programu 500 plus. (znajdziecie tam źródło) Jest to poniekąd zrozumiałe. Skoro mogą mieć tyle samo pieniędzy, ale nie chodząc do pracy, to po co miały by do niej chodzić? Oczywiście tutaj jest duży skrót myślowy i pewna klamra. Oczywistym jest, że to jest wniosek tylko z jednego punktu widzenia. Każde realne problemy powinny być rozpatrywane indywidualnie.
Jeśli sytuacja rodziny jest trudna – powinni dostać pomoc. Jednak nie w postaci programu 500+, który miał być sprzyjający przyrostowi naturalnemu, ale nic takiego nie ma miejsca. (źródło) Linia trendu jak widzicie na poniższym wykresie jest ujemna. Przyrost naturalny systematycznie spada.
Nazywam go z tego powodu programem socjalnym, i do tego wyjątkowo szkodliwym. Z punktu widzenia nas wszystkich (makroekonomii), lepiej, żeby te kobiety pracowały. Tak samo jak lepiej, żeby szara strefa (czyli osoby pracujące na czarno) była jak najmniejsza.
Rzeczą ludzką i naturalną jest to, że większość społeczeństwa nie chce pracować. Jednak, wiemy jak to wygląda w praktyce, gdy mamy państwo socjalistyczne/komunistyczne i to po prostu nie działa. Nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko. Mam nawet piękny mem (źródło):
Uczepiłam się tej pracy, że hoho, ale tylko dzięki temu będziemy mieć wzrost gospodarczy. W państwach byłego Związku Radzieckiego można spotkać ludzi, którzy mają prace (prawdopodobnie) nikomu do niczego nie potrzebną. Pani patrząca się na schody ruchome, śpiąca przez 3/4 czasu pracy. Ludzie zamiatający ulice w 5-6 osób.
Wykonują pracę, ale w nieefektywny sposób, więc do niczego to nie prowadzi. Zamiast tego mogliby się kształcić i zdobywać lepszy zawód, pracować przy produkcji czegoś co można byłoby eksportować i tym samym ściągać pieniądze z zagranicy do kraju. Można wymieniać godzinami, ale jest jeszcze jedna rzecz…
Dlaczego uważam, że niski wiek emerytalny to nieporozumienie?
Nie palcie mnie na stosie. Wiem, że nikt nie chce „pracować do śmierci”, jednak obecnie nie trzeba wykonywać pracy fizycznej, człowiek po 60-tce to nadal osoba w pełni sprawna. Mamy najniższy współczynnik aktywizacji seniorów, a myślę, że nikomu się nie widzi 20-30 lat siedzieć w domu i zamykać się na świat. Emerytury to najdroższa gałąź budżetu (źródło) i około połowa społeczeństwa pracuje na całą resztę (źródło).
Prawda jest taka, że obecnie ludzie nie wykonują jednego zawodu przez całe życie i różnorodność zawodowa jest naprawdę ogromna. Wiele osób po stracie pracy lub przejściu na emeryturę ma poczucie straty sensu życia oraz braku zrozumienia międzypokoleniowego (źródło).
Nadszedł czas, by zmienić myślenie o emeryturze z „w końcu odpocznę” na „będę żyć aktywnie„. To poprawi morale w społeczeństwie, a także sytuacje gospodarczą kraju. Tak niska emerytura jak jest obecnie nie pozwala na beztroskie życie, a trzeba zaznaczyć, że to obecnie pracujący utrzymują ludzi niepracujących. Nie pracują na swoją emeryturę, tylko na bieżące wydatki.
Kapitalistyczne podejście czy wyzysk?
Jestem ciekawa Waszych argumentów i przemyśleń. Mam nadzieję, że podoba Wam się cykl ekonomicznych wpisów. Niestety, trudno jest być bezstronnym, jednak staram się pokazywać skąd biorą się dane poglądy i jakie są ich fundamenty. Liczę, że dzięki temu zyskacie na tym wiedzę i poszukacie informacji dalej.
Inne wpisy na ten temat: