Jak już pewnie wiecie – mam skórę mieszaną i tłustą w strefie T. Policzki mam raczej normalne w zimie, ale w lecie już częściej się przetłuszczają. Moją zmorą przez lata były zaskórniki i zamknięte i otwarte. Buzia mi się zapycha od wieku nastoletniego.
Prawda jest taka, że dopiero od niedawna wiem więcej na temat pielęgnacji skóry. Wcześniej myślałam, że wszystkie środki do skóry trądzikowej i mieszanej będą dla mojej cery idealne, bo przecież na etykietach tak piszą. Niestety to nie była prawda. Nie czytałam składów i nie wiedziałam jak pielęgnować skórę. Tak po prawdzie to się trochę nad nią znęcałam 😀
Znajdziesz tu linki afiliacyjne – za Twój zakup dostanę niewielki procent, dzięki czemu będę mogła pozostać niezależną blogerką 🙂
Krok pierwszy – podejście holistyczne
Skóra to taki organ, który spełnia pewne funkcje, jak każdy inny. I takie podejście pozwoliło mi lepiej ją zrozumieć. Myślę, że to mógł być klucz do mojego zainteresowania się pielęgnacją.
W podejściu holistycznym chodzi o to, żeby patrzeć całościowo na coś. W naszym przypadku – cerę. Buzia nie przetłuszcza się dlatego, że nas srogo nienawidzi, ale potrzebuje natłuszczenia lub nawilżenia. Jeśli dostarczymy je z zewnątrz – może być szczęśliwa lub obciążona. Trzeba samemu znaleźć balans, bo każdy ma nieco inaczej.
Jednak w moim przypadku czasem mniej znaczy więcej. Gdy jest ciepło – stosuję lekki krem, a czasem w ogóle go nie nakładam. Natomiast gdy nakładam makijaż – nakładam odżywczy, bogatszy krem. Staram się reagować na jej potrzeby, a nie kierować się etykietami. Czasem producenci nie do końca trafiają w indywidualne potrzeby naszych cer. Na przykład kiedyś nagminnie toniki dla cer trądzikowych zawierały alkohol, który tak naprawdę pogarszał problem. Obecnie wiem, że liczy się skład i np. mój partner używa kremu przeciwzmarszczkowego, który cudownie wpływa na jego suchą i łuszczącą się cerę.
W tym podejściu też chodzi o to, żeby nie patrzeć na cerę każdego dnia jako osobny byt. Jeśli poprzedniego dnia solidnie ją nawilżyłyśmy i odżywiłyśmy, to może już dzisiaj tego nie potrzebuje? Tak samo jak testujemy nowe kosmetyki albo nową pielęgnację. Jeśli nie jesteśmy pewne czy coś działa czy nie – dajmy temu czas.
Krok drugi – cierpliwość jest cnotą.
Ulubiona fraza mojej nauczycielki matematyki z podstawówki – pozdrawiam 😀 Jednak to prawda. Nie oczekujmy cudów i natychmiastowych efektów od skóry. Ona potrzebuje czasu. Tym bardziej gdy przez lata funkcjonowała inaczej, to nagle w tydzień nie stanie się jak z okładki.
Dzięki Czarszczce na YT zrozumiałam, że moje pory magicznie nie znikną im bardziej będę je katować. Mogę je oczyścić i o nie zadbać, ale te najbardziej rozszerzone prawdopodobnie takie już zostaną. Grunt to, żeby nie rozpychać ich dalej.
Większość ludzi po prostu ma pory i ogólnie spokojnie można je także u siebie zaakceptować. Często to tylko my na nie zwracamy obsesyjną uwagę, a nikt nie patrzy na nas z lupą. Patrzmy na całość – zdrowa, promienna, jędrna i oczyszczona skóra będzie się dobrze prezentowała nawet z rozszerzonymi porami.
I w tym oczyszczaniu też musimy być cierpliwi. Skóra jest organem, który ma za zadanie nas chronić. Według niej lepiej będziemy chronieni, gdy będzie natłuszczona i nawilżona, bo drobnoustroje nie będą miały możliwości w nią wniknąć. Więc, gdy będziemy ją za bardzo oczyszczać i wyjaławiać – ona będzie ze zdwojoną siłą nas „atakować” tym sebum w przypadku skór tłustych i mieszanych.
Dlatego oczyszczajmy ją delikatnie, ale skutecznie.
Najlepiej dwu lub nawet trzyetapowo. Najpierw zmywamy/rozpuszczamy makijaż lub krem, zanieczyszczenia po całym dniu. Potem myjemy buzię jeszcze raz, żeby faktycznie ją oczyścić. Czasem jednak, gdy makijaż jest ciężki – myję buzię jeszcze raz. Ja patrzę na stan mojej skóry i w zależności od tego, co mi się wydaję, że ona potrzebuje używam:
- mydła szarego – Chyba nie ma idealnego składu, ale gdy czuję, że robią mi się krostki, wypryski to porządnie myję buzię mydłem. Tak samo, gdy mnie poniesie i się wyciskam – mydło zadziała antybakteryjnie, przeciwgrzybiczo i nie będę miała stanów zapalnych. Często wystarczy użyć go punktowo
- delikatnego musu, olejku, pianki – Czegoś co rozpuści makijaż, sebum, ale nie będzie wysuszające. Nie naruszy mikrobiomu skóry, ale pomoże potem doczyścić buzię. Tłuszcze mieszają się z tłuszczami i dlatego łatwiej takim produktem będzie nam rozpuścić makijaż i pory. Taki produkt u mnie ma zastosowanie w stylu namoczenia naczyń przed myciem 😀
- delikatnego żelu do mycia twarzy – Szukając takiego zwróćcie uwagę, żeby nie miał SLS-ów 🙂 Załóżmy, że nie miałam makijażu. Więc myję buzię dwa razy takim żelem, a za drugim razem używam szczoteczki sonicznej. Takiego żelu używam, gdy nie mam zanieczyszczonej buzi, ale jednak przed snem trzeba ją umyć. Tak samo rano. Gdy mam makijaż to używam najczęściej innej kombinacji. Taki żel będzie zbyt delikatny i nie doczyści nam buzi, a to bardzo ważne, żeby nie mieć zaskórników.
- mocniejszego do mycia twarzy – jako, że moja skóra toleruje takie żele to czasem używam czegoś właśnie mocniejszego. Jednak to nie będzie „zdzierak”, że po umyciu czuję ściągnięcie. W tym momencie używam z Isany i jest naprawdę okej. Jednak, gdybym używała go codziennie – pewnie by mnie wysuszył. A wtedy moja skóra ruszyłaby z nadprodukcją sebum. Byłaby tłusta i odwodniona. Najgorzej. Najczęściej takiego żelu użyję do zmycia makijażu po umyciu buzi musem, olejkiem, czy płynem micelarnym.
- (aktualizacja 01.2024) serum z kwasem salicylowym Revox – polecam bardzo, bardzo, jeśli macie cerę tłustą, mieszaną, skłonną do zaskórników. Na początku używałam codziennie, teraz raczej 3 razy w tygodniu. Warto sięgać po produkty z kwasem salicylowym, ponieważ on jako jedyny rozpuszcza sebum i ma zdolność do odblokowywania porów. Serum najlepiej nakładać na noc. Totalnie polecam każdemu, kto ma problemy z zaskórnikami.
Przestałam używać peelingów z SLSami, bo wydaje mi się, że zawsze wysuszają. To chyba trochę za dużo dla skóry. (edit 01.2024) Czasem używam produktów do mycia z SLS, ale potem konkretnie nawilżam skórę 🙂
Krok trzeci – pielęgnacja dobrana do nas.
Każdej skórze pasuje coś innego. Tak jak niektórzy kochają pizzę hawajską, a inni nieznoszą. Jedne skóry będą uwielbiać tylko naturalną pielęgnację, a inne niezbyt. Niektóre lubią kremy z wazeliną z Ziaji, a inne będą reagować wielkim wysypem.
To, że koleżance czy mi coś się sprawdza, nie oznacza, że Tobie też się sprawdzi. Ja mogę polecić parę kosmetyków, które uważam za warte wypróbowania, ale Tobie mogą się nie sprawdzić. Stworzyłam dwie listy produktów z Rossmanna i Hebe, które są z lepszymi składami i nie musisz rozbijać banku, żeby je kupić. Jednak to są jakieś podpowiedzi, żebyś mogła sama ocenić co Ci służy.
Ja bardzo polubiłam się ze szczoteczką soniczną, ale wiem, że niektóre dziewczyny wolą gąbeczkę Konjac. Inne wolą szczoteczkę mechaniczną, która dla mnie jest zbyt dużym zdzierakiem. A jeszcze inne używają tylko dłoni i też ok! Ja muszę mieć coś co regularnie (najlepiej codziennie) oczyszcza i stymuluje moją buzię. Szczoteczka soniczna jest do tego idealna i faktycznie pomaga mi utrzymać moje pory czyste i zapobiega zaskórnikom.
Za to nie używam niemal w ogóle maseczek oczyszczających. Wydają mi się totalnie bez sensu. Czasem jakąś wezmę, ale niestety nie widzę takich efektów jakbym chciała za tą cenę. Niby dwa czy trzy złote to niewiele, ale używacie tego zazwyczaj tylko raz. Ja jestem Grażynka, więc dla mnie to dużo. Pisałam o tym tutaj 🙂
Nie powinno się wyciskać zaskórników, ale czasem wydaje mi się to jedynym sposobem za ogarnięcie ich zanim rozepchają kanalik na dobre. Wyciskanie powoduje gwałtowne pozbycie się sebum z danego kanalika i skóra wtedy myśli, że trzeba ją natłuścić. Dlatego jak dokonam tego barbarzyńskiego aktu to od razu myję to miejsce lub całą buzię mydłem (żeby oczyścić z bakterii) a potem psikam tonikiem, który np. ma Niacynamid. Raczej nie nakładam kremu, żeby pozwolić temu rozepchanemu kanalikowi się zamknąć. Ostatnio polubiłam się z mgiełką z Soraya Just Glow, która ma niacynamid i witaminę C, więc działa idealnie właśnie na takie akcje 😀
Jednak to nie wszystko…
To nie jest temat, który da się tak szybko opisać i wdrożyć. Jednak, gdyby tylko ktoś mi powiedział to wszystko 10 lat temu, miałabym dużo gładszą skórę, mniej blizn i ładniejszy koloryt. Także nie popełniajcie moich błędów 😀
O kremach, które mi się sprawdzają pisałam tutaj. O serum na przebarwienia i blizny potrądzikowe tutaj. A o tym jak właściwie wybieram kosmetyki tutaj.
Ależ mi się ten blog rozrasta! Każdego miesiąca jest Was coraz więcej, a mnie cieszy, że tworzę przydatne treści 🙂
Buziaki!